Piątek rano. Kraków skąpany w smogomgle (choć może głównie w smogu). Odprowadzam syna do szkoły. Powietrze jest rześkie i bogate w różne tlenki (azotu, siarki, węgla) i cudownej sadzy. Poganiam Zajęczaki jak mogę, wierząc naiwnie że dzięki temu nawdychają się mniej tych cudotwórczych substancji.
– Pośpieszcie się.
Na to Starszy który jak wiecie niczym nie wyróżnia się od swych rówieśników i musi zadawać trylion pytań.
– Ale dlaczego?
– Bo powietrze jest bardzo zanieczyszczone i nie chce żebyście go wdychali.
– Ale czemu? – Syn nie odpuszcza.
– Z wielu powodów. Przez samochody, przez to że ludzie palą różne niekoniecznie nadające się do spalania przedmiot, przez wycinanie drzew w Krakowie i budowanie nowych nikomu niepotrzebnych budynków…
– No ale czemu tak robią?
– Bo mają w tym interes. Wiele osób na tym zarabia. A później miasto ładuje pieniądze w przygotowanie ustaw i myślą że sprawa jest załatwiona.
Syn pomyślał chwile i powiedział:
– Czyli wandale.